sobota, 12 lutego 2011

„Księga Cmentarna” Neil Gaiman


Przeglądając w internecie opinie o „Księdze Cmentarnej” natrafiłam na mnóstwo przychylnych głosów i ciepłych słów. Gaiman ma bardzo bogatą wyobraźnię i lekkie pióro, Jego książka jest wciągająca. Pamiętam jak ją czytałam – po pracy w łóżku, przy delikatnym świetle lampki nocnej. Bywało, że czytałam dalej pomimo przekroczenia dziennej dawki lektury, bo i fabuła ciekawa i bohaterowie. Akcja „Księgi…” rozpoczyna się nocą od opisu morderstwa niewinnej rodziny pogrążonej we śnie. Tajemniczy mężczyzna o imieniu Jack trzymając w ręku ostry nóż zbliża się do dziecięcego łóżeczka by zakończyć swoje zadanie – rodzice dziecka i siostra już nie żyją. Odkrywa, że nikogo w nim nie ma. Malec, ledwie półtoraroczny, kierując się niczym nie wyjaśnionym impulsem, wymyka się z domu rodzinnego i udaje na pobliski cmentarz. Nie zdaje sobie wtedy sprawy, że tym samym uniknął śmierci z ręki mordercy. Tam zostaje otoczony opieką przez mieszkańców cmentarza i rozpoczyna się jego przygoda.

„Księga cmentarna” opisuje dorastanie chłopca Nikta Owena (dla przyjaciół Nik). Opiekę nad nim przejmuje stare bezdzietne małżeństwo Owenów. Para, która nie żyje od ponad 200 lat. Strzeże go wampir, który staje się jego mentorem i łącznikiem ze światem zewnętrznym. Ale to jeszcze nic dla Gaimana. Nik otrzymuje swobodę cmentarza, by mógł mieszkać pośród duchów i zjaw. Będąc rezydentem cmentarza musi się nauczyć na nim żyć. Poznaje historie i zwyczaje jej cmentarnych mieszkańców, zdobywa także umiejętności znane tylko im takie jak Znikanie, Strach czy Wędrówka w snach. Pamięta, że w granicach cmentarza jest bezpieczny, jednak za jego murami czai się wciąż tajemniczy Jack, który musi dokończyć zadanie. Wie, że w końcu przyjdzie taki dzień, kiedy będzie musiał stawić czoła swojej przeszłości, ale i również światu rzeczywistemu. Nik jest bystrym uczniem. Uczy się na własnych błędach i wyciąga wnioski z wynikających konsekwencji.

Autor nie wszystko wyjaśnia. Część należy wywnioskować z dialogów, opisów scen. U Gaimana podoba mi się połączenie fantazji z humorem. Wychowanie przez wilki z powieści Kiplinga „Księga dżungli” zastąpił wychowaniem przez duchy i doprawił szczyptą magii. Pojawiają się zjawy, widma, ghoule, wampiry i wilkołaki. Choć powieść rozpoczyna się sceną jak z thrillera to późniejsze wydarzenia przypominają czasem dobrą komedię, a czasem powieść obyczajową. Czytelnik może odczuwać pewien niedosyt, że wątki poboczne nie zostały bardziej rozwinięte. Ot chociażby postać Jacka. Kim jest? Dlaczego zabija? Czym jest jego organizacja? A zagadkowa panna Lupescu, a Silas? Gaiman skupił się głównie na Niku. Ma się momentami wrażenie, że jego charakter jest nieskazitelny. Dla urozmaicenia jednak fabuły autor wprowadził wątek uczucia i przyjaźni. Jak poradzi sobie z tym dorastający Nik?

Z tytułu i początku można odczuć, że powieść będzie mroczna, jednak tak nie jest. Rozjaśniają ją sympatyczne duchy, trudne pytania zadawane przez dorastające dziecko i rodząca się przyjaźń chłopca i dziewczynki. Sam pomysł historii dziecka mieszkającego na cmentarzu i wychowanego przez duchy jest bardzo ciekawy. Kto nie chciałby umieć znikać i pojawiać się niepostrzeżenie, albo wędrówka w snach. No i rozmawianie z duchami. Historii można się uczyć od samych jej świadków, a kaligrafii od prawdziwych mistrzów. To duże ciekawsze niż ślęczenie nad nudnymi książkami i wysłuchiwanie nużących wykładów nauczyciela. Wampiry kojarzą się z zagrożeniem, a tutaj wręcz odwrotnie – z bezpieczeństwem. Tak naprawdę to pogodna książka. Pełna humoru i ciepłych uczuć. Aż chciałoby się pojmować duchy za dobrych ludzi, którzy litują się nad sierotą i zapewniają jej bezpieczne dorastanie. To lektura miła i przyjemna. Nie tylko dla najmłodszych. Zadowoli również dorosłych miłośników fantastyki, którzy chcieliby się czasem oderwać od przytłaczającego świata żywych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz