poniedziałek, 14 marca 2011

„Marina” Carlos Ruiz Zafón


Carlos Ruiz Zafón po „Cieniu wiatru” i „Grze anioła” po raz kolejny zaserwował swoim czytelnikom porcję tajemniczości. Akcja toczy się oczywiście w malowniczej Barcelonie w maju 1980 roku. Głównym bohaterem jest samotny 15-letni Óskar Drai, który chodzi do szkoły z internatem. Rzadko go odwiedzają rodzice, tak naprawdę ma tylko jednego przyjaciela. To przeciętny uczeń, który nie przepada za siedzeniem w pokoju i ślęczeniem nad książkami. Zamiast tego lubi wymykać się na długie spacery po pustyni Sarriá, gdzie stoją jeszcze w większości zrujnowane okazałe rezydencje. Wkroczenie do jednej z nich okaże się dla niego początkiem prawdziwej przygody. Po przekroczeniu bramy, wydawać by się mogło opuszczonej willi, w jego ręce trafia piękny zegarek. Wydaje mu się, że jest on sam w pokoju, aż tu zauważa ruch na fotelu. Przerażony wybiega z willi. Dopiero po powrocie do internatu dostrzega, że zegarek został w jego ręku. Postanawia wrócić i go oddać.

W ten sposób poznaje Marinę, córkę malarza Germána. To daje początek przyjaźni, a później zalążek miłości. Óskar ulega namowie dziewczyny, aby odkryć pewną tajemnicę i udaje się z nią na cmentarz, którego nie ma na mapie. Tam dostrzegają tajemniczą damę w czerni, która odwiedza bezimienny grób z wyrytym w marmurze rysunkiem przedstawiającym czarnego motyla z rozpostartymi skrzydłami. Śledząc ją odkrywają dziwny budynek z oranżerią. Po wejściu do niego odkrywają, że z sufitu zwisają nieukończone manekiny – brakuje w nich rąk, nóg, oczu, tułowia, a wpadający do środka powiew powietrza porusza nimi wywołując złowrogi dźwięk. W biurku znajdują stary album ze zdjęciami ludzi o zniekształconym wyglądzie. Nagle jedna z kukieł się porusza…

„Marina” nawiązuje do historii Frankensteina. Czyta się ją z dreszczykiem napięcia. Młodzi bohaterowie poznają historię związku Michała Kolvenika i Evy Irvinowej. Ciekawość wpędza ich w wir niebezpieczeństwa i okrucieństwa. Kiedy ciężko chora Marina leży w szpitalu ten przynosi jej Kronikę, w której ma zapisać makabryczną historię pary kochanków. Powieść ta jest napisana w formie wspomnień dorosłego już Óskara. To nie jest pogodna książka, wręcz przeciwnie – jest ponura, przygnębiająca, pełna cierpienia i grozy. Efekt ten wzmacnia sceneria podupadłych rezydencji Barcelony z Teatro Real na czele. „Marina” opowiada o próbach „bawienia się w Pana Boga”, czyli przywracaniu do życia umarłych dzięki specjalnemu eliksirowi życia. Czy można oszukać śmierć? Jak wielką cenę trzeba za to zapłacić? Czy w imię miłości można strzelić do bliskiej osoby?

Miałam mieszane uczucia po lekturze „Mariny”. Nie ma w niej tej magii, którą mnie Zafón wcześniej tak zachwycił w „Cieniu wiatru”. Przewija się w niej śmierć, cierpienie, tragedia, próby znalezienia sposobu na życie, poszukiwanie bratniej duszy. Wszystkie dobre uczucia są jednak przekreślone. Ma się wrażenie, że to streszczenie koszmarnego snu. Czytałam ją do poduszki i szczerze mówiąc miałam później problemy z zaśnięciem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz