czwartek, 24 marca 2011

„Wróbel nie spadnie…” Linda Nichols


Tytuł książki nawiązuje do cytatu z Ewangelii według św. Mateusza: „Bez woli Ojca waszego żaden wróbel nie spadnie na ziemię”. Powieść opowiada o zagubionych duszach. Jedną z nich jest Mary Bridget Washburn, która w przeszłości pomagała przy produkcji narkotyków, drugą - Alasdair MacPherson, pastor kościoła prezbiteriańskiego. Łącznikiem między nimi staje się córka pastora Samantha, która na tablicy z ogłoszeniami parafialnymi przypina kartkę z napisem „Pomóż mi, Boże”. Mary rozpoznaje w tej dziewczynce samą siebie i postanawia jej pomóc w myśl cytatu, że nie pozwoli pisklęciu wypaść z gniazda i spaść na ziemię.

Mary Bridget ma, delikatnie mówiąc, pod górkę. Jej matka zachorowała i zmarła, ojciec zaczął pić, pojawiły się długi, głód i kłótnie. W końcu opieka społeczna zabrała jej trójkę rodzeństwa do domu dziecka. Trafia w złe towarzystwo, na niewłaściwego faceta i zajęcie, które nie przynosi chluby. W końcu uświadamia sobie, że ma tego dosyć i postanawia uciec, ale jak tu odejść od narkomanów? Obmyśla plan i kupuje sfałszowane dokumenty na nazwisko Bridie Collins. Udaje jej się ucieczka jak i zabranie utargu ze sprzedaży narkotyków. Niestety po drodze do Alexandrii ktoś jej kradnie torbę z pieniędzmi. W kieszeni ma tylko resztę wydaną z zakupu farby do włosów i biletu autobusowego. Postanawia powiadomić policję i podaje jej informacje, gdzie może znaleźć przyczepę-laboratorium i ludzi odpowiedzialnych za ten bałagan. Dojeżdża do Alexandrii, gdzie znajduje mieszkanie i pracę. Ma nadzieję, że wszystko jakoś się już ułoży.

Alasdair MacPherson odziedziczył po ojcu średniej wielkości parafię. Codziennie udziela audycji radiowych, prowadzi własny miesięcznik, konferencje, seminaria, badania biblijne, pisze książki. Będąc tak zajętym próbuje ukoić ból po stracie żony. Nawet 13-letnia córka Samantha i dwuletnie bliźnięta Cameron i Bonnie nie potrafią mu w tym pomóc. Do tego dochodzą skargi parafian, że pastor bardziej interesuje się swoim imperium niż ich potrzebami i dlatego powinien odejść. Któregoś dnia do jego domu trafia Bridie…

Poza tą dwójką jest jeszcze parę wyrazistych bohaterów. Lorna, najmłodsza siostra pastora to kobieta zakompleksiona, przytłoczona autorytetem starszych sióstr i opuszczona przez męża. Przy tym jest niezwykle ciepła i serdeczna. To ona z poświęceniem zajmuje się bratankami kiedy kolejne opiekunki rezygnują z pracy. Pracuje na dwóch etatach by spłacić długi narobione przez byłego męża. To dzięki niej rusza machina, która wszystko zmieni w życiu nie tylko mieszkańców plebanii MacPhersonów.

Jonah Porter mieszkał z wujem w sąsiedztwie Mary Bridget. Jego rodzice rozwiedli się, bracia rozjechali po świecie. Wkrótce zmarł jego wujek. Wpadł w narkotyki. Mary wydawało się, że są do siebie bardzo podobni i dlatego zostali parą. Jonah stał się dla niej oparciem. Namówił ją, żeby razem wyjechali i produkowali matamfetaminę. Za sprawą anonimowego telefonu Mary posłała go i jego wspólnika za kratki. Jonah pełen nienawiści poprzysiągł sobie, że jak tylko wyjdzie z więzienia odzyska pieniądze i zabije byłą dziewczynę.

Moją ulubioną bohaterką jest jednak babcia Mary – Hattie. To pełna ciepła, schorowana przez artretyzm staruszka, która nawet w chwili zagrożenia potrafi głosić słowo Boże.

Byłam w podłym nastroju kiedy sięgnęłam po zbiór książek wybranych Reader’s Digest. Potrzebowałam czegoś lekkiego na pocieszenie i podniesienie na duchu. „Wróbel nie spadnie…” może natchnąć pozytywną energią, przypomnieć, że są dobrzy ludzi, którzy chcą innym pomóc nie wiedząc przy tym, że robią coś dobrego dla siebie. Uczy, że kłamstwo ma krótkie nogi, a prawda wyzwala. Czasem warto jest zaryzykować i odkryć się przed kimś by w końcu odzyskać spokój wewnętrzny. Mimo wielu pozytywnych emocji jakie biją z tej książki muszę jednak przyznać, że fabuła jest przewidywalna, a dialogi niekiedy zbyt wyreżyserowane. „Wróbel nie spadnie…” zaliczam do wyciskaczy łez, z którymi można przyjemnie spędzić czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz